piątek, 26 sierpnia 2011

WHEN SOMEONE GREAT IS GONE


 Drugiego lutego 2011 nieaktywny od czterech lat duet blues-rockowy The White Stripes zamieszcza na swojej stronie oficjalne oświadczenie o zakończeniu jakiejkolwiek działalności. Dwudziesty drugi lutego przynosi wieści od Maxi Jazza, współzałożyciela legendarnej grupy Faithless; wieści równie przygnębiające - Maxi oświadcza koniec występów live ze swoją grupą, która od tej pory będzie spotykać się z fanami tylko przy okazji DJ-setów. Drugiego kwietnia swoim pożegnalnym koncertem, będącym podsumowaniem trwającej dziesięć lat kariery, ostatni raz wielbicielom kłania się dowodzony przez Jamesa Murphy'ego kolektyw dance-punkowy LCD Soundsystem. Przybliżamy sylwetki oraz twórczość grup muzycznych, od których możemy już nigdy nie usłyszeć niczego nowego.



Ach, ten Jack White! Czymże byłaby muzyka gitarowa XXI wieku bez niego? The Raconteurs, The Dead Weather, a także ten najważniejszy - The White Stripes, to projekty muzyczne, które odmieniły oblicze rocka i pokazały, że jest życie po Zeppelinach, w erze gwiazd pokroju The Kooks czy Snow Patrol. Wraz ze swoją eks-małżonką (bo chyba każdy wie już, że Meg White siostrą Jacka nie była?) stworzył duet blues-rockowy, którego kolejne albumy, od debiutanckiego "The White Stripes" z 1999, aż po ten ostatni, "Icky Thump" (2007) były uwielbiane tak przez krytyków, jak i przez masy. Masy, które zbierały się w kilkudziesięciotysięcznym tłumie by obserwować na żywo to, co standardowy fan muzyki po koncercie The White Stripes nazywał swoim najważniejszym doświadczeniem z muzyką na żywo. Historia powstania The White Stripes tak, jak i ich droga ku topowi list sprzedaży albumów, jest raczej nietypowa. Jack Gillis, bo tak brzmi kawalerskie nazwisko White'a, poślubił Megan White we wrześniu 1996 roku, a następnie przyjął jej nazwisko. Jack, już do tej pory etatowy członek kilku zespołów garażowych, postanowił spróbować sił w jednej kapeli ze swoją żoną po tym, jak zaczęła ona uczyć się gry na perkusji w 1997. Pierwszy występ nikomu nieznanej kapeli The White Stripes odbył się 14 lipca 1997, 5 dni po dwudziestych siódmych urodzinach Jacka. I, choć udało im się wydać dwa albumy (wspomniany self-titled debiut z 1999 oraz "De Stijl" w 2000.), to dopiero do zachwytów recenzentów nad trzecim, promowanym przez hitowy singiel "Fell in Love With a Girl" wydawnictwem "White Blood Cells", dołączył sukces w tzw. mainstreamie. Jednak wspomniany sukces był niczym na tle swoistej "paskomanii", jaka opanowała obie strony Atlantyku po wypuszczeniu przez White Stripes w 2003 roku "Elephant" sumptem V2 Records. Ta, choć wcale nie deklasująca poziomem reszty płyta, stała się kultową w wielu kręgach w dużej mierze dzięki singlom, jakie można na niej znaleźć. Tak, to dopiero na czwartym albumie Jacka i Meg znajdziemy ich zdecydowanie największy hit - "Seven Nation Army", to właśnie "Elephant" zawiera także "I Just Don't Know What To Do With Myself" (uwielbiane też za teledysk z Kate Moss w roli głównej), czy "The Hardest Button To Button". Po wydaniu "Elephant" wydaje się, że The White Stripes zaczęli spadać po równi pochyłej - dwa kolejne ich albumy, czyli "Get Behind Me Satan" z 2005 oraz "Icky Thump", wydane w 2007 roku, poza kilkoma singlami przykuwającymi uwagę fanów były albumami znacznie słabszymi i trasa promująca ten ostatni została przerwana. Oficjalnie - z powodu stanów lękowych Meg, której przeszkadzały ogromne tłumy, gromadzące się na występach Pasków. Można spekulować, czy tak było naprawdę, czy w istocie Jack i Meg nie poczuli, że uszło z nich powietrze, że nie stać ich na stworzenie niczego więcej na wysokim poziomie i, nie chcąc pozostać kapelą objazdową, po prostu podjęli decyzję o początkowo zawieszeniu, a następnie zupełnym zakończeniu działalności, rozdzielonymi wydaniem w 2010 roku filmu dokumentalnego oraz albumu koncertowego pod tytułem "Under Great White Northern Lights". Choć, jak głosi komunikat na stronie The White Stripes, "należą oni teraz do nas", to i tak wielu będzie brakować zarówno ich aktywności w nagrywaniu albumów, jak i tej koncertowej. Nawet mimo tego, że ciągle mamy Jacka White'a, człowieka tysiąca projektów.

Brytyjska grupa Faithless, składająca się z wybijających się na pierwszy plan postaci Sister Bliss i Maxi Jazza, a także będącego w cieniu, niemedialnego Rollo Armstronga to projekt ludzi, którzy chcieli grać house w czasach trip-hopu. I to właśnie trip-hopowy sznyt, wyraźnie słyszalny w ich tanecznych szlagierach, zapewnił im popularność oraz stał się inspiracją dla wielu artystów tworzących na przełomie wieków. Faithless na szczyt nie dotarli błyskawicznie, wręcz przeciwnie - stopniowo kolejne ich albumy osiągały coraz wyższe pozycje na listach sprzedaży w poszczególnych krajach. Rozpoczęli w październiku 1996 roku dobrze przyjętym albumem "Reverence", który zyskał umiarkowane poparcie krytyków. To właśnie debiut Faithless zawiera uwielbiany przez fanów-nowicjuszów utwór "Insomnia", poza którym wśród najważniejszych momentów "Reverence" jednym tchem wymienia się "Salva Mea" oraz "Don't Leave". Warto zaznaczyć, że "Insomnia" to najczęściej odtwarzany utwór Faithless 15 lat oraz 5 albumów studyjnych po premierze debiutu Brytyjskiego trio. Albumów studyjnych, które nagrywane przez nich były z różnym efektem - krytycy docenili "No Roots", reszta wydawnictw wywoływała z reguły mieszane reakcje. Jeśli jednak czegoś nie można zarzucić Faithless, to na pewno tego, że nie dostarczali wielu hitów, rozgrzewających setki tysięcy ludzi przewijających się przez parkiety świata. Wspomniany "Insomnia", a także "God is a DJ", "Take The Long Way Home", "We Come 1", "Mass Destruction", "Sun to Me",czy "Not Going Home" stawały się szlagierami muzyki tanecznej, jeden po drugim. Ponadto członkowie tej grupy mieli także duży wkład w promowanie młodych artystów - tu sztandarowym przykładem jest przebicie się do masowej świadomości Dido, siostry Rollo Armstronga, która po gościnnych występach na "Reverence" i "Sunday 8PM" podpisała swój pierwszy kontrakt z wytwórnią płytową, a niedługo potem - stała się gwiazdą popu. Nie można zapomnieć o wielkiej estymie, jaką cieszyły się występy Faithless na żywo i to właśnie tego będzie z pewnością znacznej części fanów Maxi Jazza i spółki brakować najbardziej po ich przemianie w kolektyw DJski. Za szczęśliwych mogą uważać się ci, którzy urodzili się wystarczająco wcześnie, aby usłyszeć na żywo chociażby "We Come 1". A okazji ku temu Polacy w ostatnich latach mieli jak na polskie realia dość sporo - od open'erowego koncertu w 2005 roku Faithless wystąpili bowiem w naszym kraju dwa razy. Czy jest ktoś, kto może zapełnić lukę, pozostałą po Faithless na scenie muzycznej?

Niewiele jest zespołów, które od razu zyskują tak duże wsparcie prasy muzycznej, jak LCD Soundsystem. Niewiele jest zespołów, które potrafią to wsparcie utrzymywać przy sobie po wydaniu każdego z albumów. Niewiele, wreszcie, jest zespołów, które nie zawodzą swoich fanów i poza niesamowitymi wydawnictwami dają im równie niezwykłe koncerty. Tylko, właśnie, czy LCD Soundsystem można uznać za zespół? To właściwie projekt Jamesa Murphy'ego, założyciela legendarnego już labelu DFA Records, kolekcjonera płyt winylowych i DJa, znanego pod pseudonimem Death From Above (nie mylić z Death From Above 1979!). Zgromadził on wokół siebie wianuszek ludzi, zajmujących się tworzeniem muzyki tanecznej (w tym Ala Doyle'a, znanego z Hot Chip, czy Tylera Pope'a - członka grupy dance-punkowej !!!, de facto wydającej w DFA Records) i nagrał wraz z nimi trzy albumy, z których każdy znajdował się w czołówce niemal wszystkich wiarygodnych podsumowań roku, w którym został wydany. I to właśnie fakt, że aby rozpocząć trasę koncertową, Murphy musiał ściągać wszystkich członków swojej supergrupy z najróżniejszych zakątków świata, ponoć zadecydował o rozwiązaniu tego kolektywu. Tym, co różni rozpad LCD Soundsystem od pożegnania The White Stripes z publicznością jest fakt, że członkowie tego zespołu nie wykluczają pojedynczych kolaboracji w przyszłości - na kolejny album nie powinniśmy jednak liczyć. Trzeba się więc cieszyć tym, co mamy, a mamy wiele - wspomniane wcześniej trzy albumy, pozostawione nam przez Murphy'ego i jego przyjaciół, to debiut, zatytułowany po prostu "LCD Soundsystem" (2005), a także "Sound of Silver" (2007) i "This Is Happening" (2010). Szczęśliwcy mogli zobaczyć Człowieka, Posiadającego Więcej Płyt niż Ty (wniosek na temat Murphy'ego, wyciągnięty po zapoznaniu się z tekstem "Losing My Edge") w Polsce, w 2007 roku, podczas gdyńskiego festiwalu Open'er. Ci mniej szczęśliwi, bądź po prostu zbyt młodzi, będą musieli zadowolić się zapisem pożegnalnego, trwającego niemal cztery godziny koncertu (notabene poprzedzonego przez kontrowersje w postaci ogromnej bulwersacji Murphy'ego z powodu koników, wykupujących masowo bilety na pożegnalny występ LCD Soundsystem w Madison Square Garden, a następnie odsprzedających te bilety za niebotycznie wysokie kwoty - spowodowało to ogłoszenie trzech dodatkowych pożegnalnych koncertów, poprzedzających ten w MSG), który to zapis swobodnie buszuje sobie w sieci i wydaje się wręcz prowokować, by zostać wydanym przez wytwórnię Murphy'ego na DVD. Poza wspomnianymi pamiątkami po LCD Soundsystem dbać o to, byśmy nie tęsknili za tym wybitnym projektem mają artyści wydający w DFA Records i zazwyczaj dzielący poglądy na muzykę z szefem, a właściwie, Szefem, tej wytwórni. Nie zanosi się jednak na to, aby ktokolwiek zasłużył na zajęcie dance-punkowego tronu po królu Jamesie w najbliższym czasie po, stanowiącym smutną datę końcową pewnego ważnego okresu w historii muzyki XXI wieku ósmym kwietnia 2011.

Łukasz Krogulec

środa, 17 sierpnia 2011

Konkurs - Stwórz hasło New Anthem



                    K O N K U R S 



Lubisz muzykę elektroniczną ? Mamy dla Ciebie konkurs z elektryzującymi nagrodami !

Otwórz umysł ( mimo upału) i pomóz nam wymyślić hasło gazety New Anthem. 


Przechodzimy rewolucje, chcemy być coraz lepsi i przekazywać coraz to lepsze informacje. Pragniemy spotykać się z Wami na najważniejszych koncertach i rozmawiać o ulubionych płytach. Wszystko idzie w dobrym kierunku i na Waszych oczach tworzony jest ten projekt, Trochę już o nas wiecie, dlatego postanowiliśmy w Wasze ręce oddać pewną część New Anthem. Chcemy by magazyn reklamowany był przez krótkie zdanie dołączone do nazwy. Nie liczy się długość, a pomysł i przekaz, który każdy dobrze wie jaki powinien być. Stawiamy głownie na świeżość!

Na odpowiedzi czekamy do 21 sierpnia ( newanthemmail@gmail.com)

Nagrody w konkursie to niespodzianki od
agencji Pink Kong 


ENJOY! 
 

piątek, 12 sierpnia 2011

Pink Kong Records wydaje Bueno Bros



D  Z I Ś  P O L E C A M Y 



Bueno Bros – muzyczny tandem dwóch braci, Marcina i Michała. Jak w każdym idealnie działającym teamie panuje tu jasny podział ról: Marcin od wielu lat sprawdza się w boju jako dźwiękowymyślacz (czyli tak zwany producent), domeną Michała z kolei jest dźwiękomieszanie zwane potocznie djką (na koncie ma występy u boku m.in. Superpitchera, Davida Carretty czy Pettera von Coila).

Od jakiegoś czasu stacjonują w Londynie, co nie przeszkadza im w muzycznych podbojach nadwiślańskiego kraju – od 2008 z dużym powodzeniem romansują ze szczecińską grupą Hey – najpierw wygrali (każdy z osobna) konkurs na remix utworu Makro, potem pojawili się (obok Smolika, Agima czy zespołu Plastic) na oficjalnym wydawnictwie Re-Murped, by w końcu supportować Nosowską z kolegami podczas trasy polsko-zagranicznej.

Maj 2011 to dla nich trzy koncerty na festiwalu The Great Escape (Brighton), gdzie dzielili scenę m.in. z DJ Shadow, Friendly Fires i Katy B.

Teraz – po wydaniu EPki B-Cider, spokojnie, acz systematycznie przygotowują się do wydania pełnego albumu.

Tu posłuchasz i pobierzesz B-CIDER